Rozdział 6 części 2
,, SEN CZY JAWA?"
Eathan stał przy ślubnym kobiercu . Przed nim zgrabna kobieta ubrana w liliową suknię ślubną . Nie widział jej twarzy , ponieważ była osłonięta podobnego koloru welonem . Gdy postać zdjęła go z siebie nie zobaczył pięknych niczym fala morska oczu Savany . Stała przed nim panna o brązowych włosach i piwnych źrenicach - Leti . Chłopak zmrużył oczy i odsunął się o krok od niewiasty . Był zdezorientowany . Co Leticia robiła z nim w tym miejscu ? Chciał coś do niej powiedzieć ale oddzielała go od niej jakby niewidzialna ściana . Nie mógł wydobyć z siebie głosu , oraz nic nie słyszał . Kapłan stojący przed nimi obojga mówił chyba słowa przysięgi. Młodzieniec rozejrzał się dookoła . W sali zgromadzili się wszyscy poddani , wraz z dumnym ojcem i Dalmirem . Obok niego stała promieniejąca dziewczyna o blond włosach upiętych w kok . Czyżby to była Savana ? Chłopak przetarł oczy ze zdziwienia. To była ona. Na dodatek trzymała Dalmira za rękę ! Stop! Przerwać ceremonię! Chciał wykrzyczeć, ale nikt go nie słuchał. Nie miał zamiaru żenić się z osobą, której nawet nie kocha! Podbiegł do Sav , chcąc wszystko odkręcić. Jednak dziewczyna nawet go nie zauważyła. Klamka zapadła. Książę został przywleczony przed ołtarz, a organy zagrały wszystkim znaną melodię...
Eathan obudził się cały spocony.
- Czy wszystko w porządku? - zapytał jakby nigdy nic, siedząca obok niego Savana. - Strasznie się rzucałeś.
- Eee...- otrząsnął się młodzieniec. - Miałem po prostu zły sen...ale dzięki tobie, wszystko wróciło do normy...- ucałował ją w czoło. - Wiesz, chyba się przejdę - zakomunikował i opuścił namiot.
Był wczesny poranek. Ptaki śpiewały,a w powietrzu unosiły się przeróżne zapachy. Eat nie chciał więcej myśleć o koszmarze. Napełniało go to rozpaczą. Obszedł całe pole , wszedł w głąb lasu i zawrócił. Świeże powietrze wpływa na jego szare komórki, teraz myśli się lepiej. Chciał jeszcze zdążyć porozmawiać z Savaną, zanim ruszą w dalszą drogę. Wszedł po cichu do namiotu. Ku jego zdziwieniu, dziewczyny już tam nie było.
Poszedł więc do Arturo , który wraz z innymi uzbrojonymi mężczyznami siedział pod drzewem . Kiedy go zauważyli , powstali .
- Arturo widziałeś gdzieś Savanę ?
- Nigdzie panie - Arturo był trochę zdziwiony .
- A czy któryś z was ? - spojrzał wyczekująco na pozostałych .
- Nie ..- panowie odpowiedzieli chórem , jakby się do tego przygotowali .
Eat był nieco zmartwiony . Straż pilnowała przecież dziewczyn jak oczka w głowie . Jak to możliwe , że Sav tak po prostu wyszła niezauważona ? Chłopak był niemal pewien , że znajdzie ją w namiocie April i Dalmira . Udał się tam .
Był jak to arystokrata, dobrze wychowany, więc zastukał, by w razie czego nie przeszkadzać zakochanym. Nie miał pewności , czy nie są sami .
- Tak? - odpowiedział mu miły głos Ape.
- Jest z wami twoja przyjaciółka ?
- Nie . Po raz ostatni widziałam ją wczoraj wieczorem , przy kolacji . - Ape była zdumiona . Otworzyła namiot i razem ze swoim chłopakiem wyszła na zewnątrz . - Gdzie ona jest ?
- Zniknęła ! Nigdzie jej nie ma ! - głos młodzieńca zadrżał.
- Jak to jej nie ma?! Co się stało?
- Nie wiem, wyszedłem na chwilę . - cała trójka rozejrzała się wokoło , jakby oczekiwali , że ujrzą gdzieś wysoką blondynkę .
- Daj spokój bracie , przecież to nie mala dziewczynka . Nie odeszła pewnie daleko . - Dal wtrącił sie do rozmowy .
- Ale jest sama . Nikt jej nie widział . Nie wiemy nawet w którym kierunku poszła . - Eathan nie panował nad emocjami .
- Jeśli cos się jej stanie ? - April popatrzyła na Dal'a ze łzami w oczach . Ten od razu wyczuł narastające napięcie . April była silną dziewczyną . Nigdy się nie poddawała , nie pozwalała sobie zepsuć szyku . Jeśli uroniła łzę , to coś musi być na rzeczy .
- Zwołam wszystkich. Przecież nie może być daleko - pocieszył Eathan'a Dal. W życiu nie widział go tak zestresowanego. Najwyraźniej bardzo się martwił.
Dalmir podbiegł do czekających pod drzewem mężczyzn . Wszystko im wytłumaczył .
- Arturo , weź dwóch rycerzy i idźcie w tym kierunku - wskazał dłonią na las za namiotami .
- Wy - popatrzył na dwóch muskularnych chłopów o siwych brodach - Pójdziecie ze mną . Reszta idzie z księciem Eathanem . - Na te słowa wszyscy rycerze rozeszli się tam , gdzie nakazał . Eathan założył na plecy schowany łuk z dziesięcioma strzałami . Ten sam , którego strzały zraniły Savanę po raz pierwszy. Miał nadzieję , że tym razem też naprowadzi go , na dobrą drogę .
Ape kierowała się za Dalmirem i jego dwoma obrońcami . Przed oczami miała najgorsze . Wszystko tak się układało . Ona i Sav spotkały swoją prawdziwą miłość , teraz miały udać się do wróżki , żeby móc poznać słowa przysięgi . Jeśli ktoś ją porwał ? Ape nie wiedziała w jaki sposób o tym myślec . Nie znała tutejszych zwierząt poza niedźwiedziem Bruno , którego wraz z przyjaciółką spotkały w drodze do zamku . Czyżby Astan chciał popsuć im szyki ? Porwał bezbronną dziewczynę , gdy ta przechadzała się po lesie ? Jeśli to prawda , to jakim cudem nikt go nie zauważył ? Najbardziej była zła na siebie . Zamiast by z przyjaciółką , pomaga jej i sobie podczas tej trudnej wyprawy , ona była z Dalmirem . Jego towarzystwo było jej potrzebne , ale dopiero teraz zrozumiała , jak dużo znaczy dla niej przyjaźń z Savaną .
- Widzicie coś ? - Dalmir pytał się rycerzy , tym samym wyrywając dziewczynę z zamyślenia .
- Nic , nigdzie ,Wasza Wysokość - odpowiadali .
- Savana ! - April darła się na cały głos . Chciała zobaczyć przyjaciółkę . Musiała to zrobić . Jej serce było teraz niczym związane grubymi sznurami . Tak bardzo tęskniła . Z jej oczu zaczęły płyną łzy . Szukali Sav już dobrą godzinę . Nigdzie ani śladu .
- Kochanie - Dalmir przytulił ja gdy tylko zobaczył w jakim jest stanie . Ale dziewczyna wyrwała się . Zakryła twarz rękoma . Nie chciała nikogo widzieć. Najlepiej zaszyć się w jakiejś dziurze , niezauważona i kompletnie zażenowana.
Eathan biegł przez ostre krzewy . Jego twarz była biała jak ściana . Wraz z poddanymi mu rycerzami szukali Savanę , która po prostu zniknęła . Ruszył jako pierwszy , aby szukac jakiś wskazówek . Przeszli już pole , potem okrążyli gęsty niczym chmury na niebie las . Pogoda była tak samo męcząca jak poprzedniego dnia . Ale Eathan był zbyt przejęty , żeby odpoczywać . Szedł szybkim tępem przed siebie , nie zwracając uwagi na lejący się z głowy pot . Teraz nie żałował , że jako jedyny z poszukiwaczy nie ubrał ochronnej zbroi . Nie miał wtedy na to czasu , ale i tak wyjdzie na tym najlepiej .
- Savana ! - krzyczał , licząc , że dziewczyna da mu jakiś znak . Odpowiedziała mu jednak głucha cisza .
Jego wzrok przykuła dorodna malina , leżąca ukradkiem na pokrytej mchem skale .
Był zdezorientowany . Potrzebował czegoś , czym mógłby naładować straconą energię , jednak nie miał nic do jedzenia . Sięgnął więc po leśny owoc . Ku jego zdziwieniu nie była to jedna malinka . To nawet nie była malina . Pociągnął więc mocniej , bo wił się za nią metalowy łańcuszek , który zaklinował się między dwoma skalami . Młodzieniec delikatnie wyjął go . Była to bransoletka , ozdobiona plastikowymi malinam i jeżynami. Wyglądały jak prawdziwe . Gdzieś już ją widział . Jak na wznak staną dęba . Przywołał w myślach ten moment , w którym Savana weszła do jego komnaty , gdzie siedział za ten czas z Leticią . Sav była ubrana w piękną długą suknię , w której zamierzała iść na bal . Na jej ręce lśniła właśnie taka sama bransoletka . Savana zostawiła ślad .
Ciąg dalszy nastąpi ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz